O mnie
Kamila Wojciechowicz
Trudno cokolwiek powiedzieć o sobie, kiedy napisało się tak ogromną opowieść.
Sztuka jest przecież naszym najprawdziwszym zwierciadłem. Jest odbiciem naszych pragnień, naszych bóli, tajemnic, wielkich pytań, najbardziej mrocznych przejść, ale też naszych najintymniejszych spowiedzi.
Tylko taka ma wartość i sens...
Marzenia są najpiękniejszą tkanką serca, największą prawdą rzuconą nam z gwiazd. Są też drogą najtrudniejszą, bo są zapisane na samym dnie niezwykłego serca człowieka, te prawdziwe. Tego serca, które potrafi oddychać własną prawdą. W ilu z nas słychać to najprawdziwsze bim bam ? Ilu z nas potrafi wyczuć i usłyszeć te uderzenia, które są prowadzeniem? Są drogą ku nam samym. Wyprawa tam jest zawsze wyprawą w najgłębiej wysunięty w głąb punkt nas, a on nie ma dna, nie ma granic. Otwiera bezkresną prawdę istoty życia, świata, człowieka, nocy i dnia, każdego zjawiska, które nas dotyka, przez nas się wydarza.
I to właśnie marzenia i obłąkańcza miłość do sztuki, do tego niebywałego aktu kreacji, w którym wreszcie możemy się usłyszeć, przyjrzeć się sobie. Swojej wrażliwości, swoim bólom, swoim nurtom, swoim wartościom, swoim marzeniom, tego, skąd pochodzą, co o nas mówią, co nam darują i gdzie nas prowadzą. Każdy z nas nosi w sobie te same marzenia. Marzenie, by pojąć istotę świata, natury, życia i śmierci, by zrozumieć dany nam czas, jego mistyczny okrąg, który bardzo wyraźnie nakreśla nam granice istnienia, daje szansę na zachwyt, na piękno, na rozwój, na wykorzystanie danego nam potencjału. Daje szansę na to, aby odnaleźć i stworzyć los. Swój los. A los jest tajemnicą serca i prawdą marzeń, tylko moją własną, unikatową, indywidualną.
W świecie, w którym jego machina zawłaszcza człowieka, szatkuje na dziesiątki niepasujących i zbyt uwierających elementów, w którym powierzchowność, banał, miałkość i nicość ma wyznaczać nasze cele i rytm. W świecie, który szczuje, mami, chwyta mocno za kark i zanurza w zniewalający szum, który zagłusza każdy prawdziwy przejaw siebie, swój własny głos. W świecie, w którym to jego zewnętrzność ustanawia wartość człowieka, zbiczowane idealizmem wymiarów ciała, sztucznie wykreowany, jedyny słuszny świat stwarzający zbiorowe myśli, strachy, a przede wszystkim wyobraźnię. Usłyszeć swój głos staje się najtrudniejszą sztuką, sztuką prawdy o sobie. A także niebywałym aktem odwagi, by w tym krwiożerczym i bezwzględnym obiegu praw świata, który zamienia w milczący, chory głaz ludzkie serca, czyni ludzi toczącą się w bezduszności, powierzchowności i opłacalności masą, sobą wytrwać, swoim pragnieniem podążania własnym nurtem. Nawet gdy nie ma się nic, zwłaszcza gdy nie ma się nic. Droga do marzeń jest drogą do siebie, jest drogą przez swój największy ból, przez bardzo ukryte prawdy serca.
Droga do marzeń rodzi własną opowieść. Staje się wyprawą przez otchłanie, by zrozumieć rozległe i niekończące się warstwy człowieka. By oddać im siebie właśnie po to, aby odnaleźć i wniknąć w swój los.
To najbardziej tajemnicza przestrzeń człowieka, jak wszystko przenikająca życia muślinowa woala, która uruchamia, tworzy, nadaje kierunki i sens, odbicie wiecznie żyjącego w nas Ducha. Płaszczyzna, która jako jedyna z tego, co otrzymał i człowiek, i świat, zmienia widzenie, doświadczanie, a przede wszystkim pojmowanie siebie, świata i wszelkich zjawisk, które nami przewodzą, w tym tych najważniejszych odwiecznych tajemnic życia i śmierci, które zamyka i otwiera nam czas. Istota mijania zrodzona z Wielkiego Ducha Świata, która pragnie i kochać, i żyć, tę niebywałość świata stwarzać, a jednocześnie opowiedzieć i zapisać każdą opowieść, którą narodził ten Duch i czas. Zapisać siebie w opowieści świata. Zapisać w nim swój własny świat. Najpiękniej, jak tylko można, najprawdziwiej, najbardziej intymnie jak się da i tylko swoim językiem, tylko sobą. Bo każdy czas, los i świat przez nas się wydarza, nami zostaje, i w nas tylko potem wiecznie trwa.
I właśnie te marzenia, te siły, ta prawda Ducha przywiodła mnie do tego miejsca, w którym teraz jestem. By podzielić się z Tobą, Drogi czytelniku, marzeniem i opowieścią swego serca.
fotografia: Adam Golec
Z miłością mojego życia, Miłką
fotografia Adam Golec
To właśnie wierność swoim marzeniom, która wiodła mnie ze szczecineckiego mieszkania po hipnotyczność czarnych scen wielkich miast, w których byłam zanurzona w tym szaleńczym, kompulsywnym, pełnym narwanych namiętności pędzie świata i pełnego obłędu życia. Zawsze osobna, zawsze zbyt inna, by zyskać jego przynależność, uznanie. Zamieniona w głośność, w szybkość, w zbyt rwiście i zachłannie zawłaszczające prądy świata, by móc odkryć siebie, by usłyszeć siebie, swój głos, a co za tym idzie swoją prawdę, bo w jej świadomości i pojmowaniu tej prawdy odsłania się cały potencjał naszego istnienia, przeznaczenie i los.
Aż przyszła Śmierć i wszystko mi zabrała. Zostawiła zupełnie samą w obcej i zimnej rzeczywistości, która nie była już tym światem, nie była także i mną. Zabrała w przedziwną, pełną przeróżnych niezwykłości i odkryć rozległą przestrzeń Ducha, do której skwapliwie klucze zawsze trzyma odwieczna mądrość wszechświata, bicie jego wielkiego serca, w którym wszyscy jesteśmy zanurzeni, i czas. Ale nie po to, by więzić, ale po to, by odkryć wszelką bezkresność, by odnaleźć ocalenie.
Odkryła dużo więcej, niż zabrała, chociaż zabrała całą dotychczasową tożsamość, ale przywiodła pod te czasu wielkiego nieskończone drzwi i dała siebie, pojmowanie swoich odwiecznych praw natury życia, świata, śmierci, tajemnicę toczonych losów, śnionych o nich marzeń i wskazała jedyny szlak, który tam prowadzi, a to jest właśnie ten najcichszy, najbardziej odległy w ludzkim sercu bardzo tkliwy, sensoryczny punkt, bim bam, bim bam.
I tylko tam można zrozumieć układy zapisanych na niebie gwiazd, naszych przeznaczeń, i tylko tam można pojąć całą niebywałą złożoność naszych wewnętrznych żyć, i tylko tam można dowiedzieć się, kim jestem, a także, czy mam prawo i odwagę do tego, by być tym, kim jestem i kim chcę być. By mieć odwagę marzyć, żyć swoją indywidualnością i śnić swój najpiękniejszy o sobie, życiu i świecie sen.
Miłośniczka wielkiego piękna, moich miast, dróg, marzeń i snów, obezwładniającej natury świata, zwierząt, wiatru, wody, nieba, księżyca i drzew, sztuki i tego świata, który żyje bardzo głęboko w nas, świata Wielkiego Ducha, jedyna przestrzeń, która rodzi nasza prawdę i otwiera czas, jedyny świat, który może ocalić każde zbolałe serce, pozwala nam żyć w naszej prawdzie, w hołdzie ku temu, czym owy świat i niezwykłość życia jest.
By odkryć swój własny, dany przez niego nam Cud. By przekręcić klucze do swoich bram, tam zawsze czeka nasza, moja, Twoja, jedyna opowieść, która ma się wydarzyć i która potem zawsze w naszych sercach trwa. Bo w życiu jak w sercu nic nigdy nie umiera, zmienia barwy, zmienia odgłosy, odległości, wymiary, samą istotę zdarzeń i czasu, który minął, może zmienić, ale trwa, zawsze trwa. Każdy z nas bowiem żyje w pamięci, w jej cykliczności wiecznych rozproszeń, ponagleń, wyzwoleń, ale misterność jej wewnątrz nas najbardziej, może i najprawdziwiej buduje naszą tożsamość i trwa, na wieki trwa umarły świat i czas.
A zatem zapraszam Cię Drogi Czytelniku w ten niezwykły świat. Świat, w którym dzieją się dziwy, toczą się nasze noce i dni, i słychać miarowość bicia Wielkiego serca, tego, które życia daje, by odkryć i pojąć swój własny sens, odwieczność tajemnicy istnienia. Zrozumienia tego, co nam się przytrafia, naszych zależności, możliwości, ale przede wszystkim własnej korzenności. Bo w tych zrośniętych i nie do rozerwania już nigdy dziesiątek odnóg korzenia z miejscem, czasem, przeżyciami, odkryciami, ludźmi, w tych kołach przeszłego czasu leży każda prawda o człowieku i tam właśnie rodzi się los.
Bo sztuka i każda opowieść jest odbiciem naszych prawd. Tylko taka ma wartość i tylko taka ma sens. Tylko taka pozwala śnić swoją baśń, nawet jeśli prowadzi przez ogromne trudny, mordercze przeprawy, nawet jeśli przez tę odrębność schematyczność świata i bezduszność innych chce niszczyć, zabijać nas. Myślę, że warto, właśnie w hołdzie temu, że w tej sztuce i swoich opowieściach mogę być tym, kim naprawdę chcę, tak jak chcę.
Stworzona siłą niezłomnych marzeń, zapisana w większej mądrości, niepojętej, nienazwanej, w której każdy z nas pyta się o swój własny sens. O własną drogę przeznaczenia.
Najwięcej o sztuce, bo sztuka jest największą prawdą o człowieku, jest moją największą miłością, mną.
Bezlitośnie odkryje każdą prawdę życia i nas, i tylko ona ma tak niebywałą moc, by mieć odwagę w swój sen wyruszyć, by pozwolić naszym marzeniom się stwarzać i śnić. Bo one nas prowadzą przez siebie i jako jedyne, spełnione już po nas zostaną.
Zawsze po to, by kogoś, kto tego pragnie i szuka, wziąć w swoją dłoń i prowadzić do wewnątrz człowieka, bo każdy we własnym, podziemnym nurcie ma własny klejnot, przez który ma szansę okrywać, przemierzać siebie i świat. Bardzo osobny, unikatowy klejnot prawdy, siebie i życia, który spełnia marzenia i w ogóle pozwala żyć.