Jesień jest już w pełnym rozkwicie, przechodzi w zamarcie, zawłaszczyła nas sobie spokojnie, pomału, bezboleśnie. Przyszła pięknie ze słońcem z całą serią wszystkich odcieni żółci i pomarańczy, czerwieni, w złocie fruwały nam liście w parku, w żółtych sukienkach tańczyły brzozy, w majestacie magnetycznej purpury swe piękno oddają klony, dęby wszystkie cudne krzewy bajecznie zmieniają kolory na winny, głęboko śliwkowy kolor sytości, kolor dostatku, majestatu, hipnotyzującego piękna, kolor zejścia do korzeni, głębi do nas samych, kolor który otwiera wszystkie pozamykane drzwi, wilgoć ziemi, liści i pierwszy chłód, ziąb, oblepia, omamia, siłą nas zatrzymuje, każe być, tylko być, być po to, by wraz z wilgocią i zapachem jesieni..
Otwiera w nas korytarz naszych strachów, naszych ułud, naszych fikcji. Jesień, która jest spiżarnią, rozdaje w ciszy plony minionego czasu, rozdaje w Tobie nowe przestrzenie pokazuje nam miejsca, które potrzebują naprawy, potrzebują, by naoliwić je tymi darami z kolorowych słojów, by mieć w sobie to, co będzie pęcznieć przez czas całkowitego zejścia wgłąb, dodać odwagi, wiary do Twoich najskrytszych pragnień, dodać siły, stabilności Twoich przodków, Twojego rdzenia, Twojej prawdy o sobie i o tym co robisz, by nic co spadnie na Ciebie nie przewróciło Cię całkiem, dary letnich słoi mają umacniać ciemne, wilgotne, drewniane schody, które skrzypią w Tobie bólem, strachem, piskami rożnych paranoi, czasu odczłowieczenia, próby zrobienia z siebie kolejnej kalki, którą mijasz w sztucznych molochach, na stronach gazet i chwilowych trendów ważnych ludzi. Drewniane drzwiczki skrzypiące na zardzewiałych, metalowych umarłych zawiasach, które nie chcą wpuścić do środka, które kryją otchłanie lochów tak wielkich bóli o potworze co ma twarz jak czarna dziura i tylko dwoje wielkich oczu co pożerają strachem i się śmieją. Każda z nas co innego skrywa za tymi drzwiami, szepty i krzyki, które chcą, które muszą się stamtąd wydostać i to jest właśnie taki czas, kiedy wszystko zacznie zamierać, aż całkowicie przestanie żyć Czas schodzenia do siebie coraz głębiej, odklejania kolejnych warstw, które są nie moje, które są niemocą, czas uwolnienia tego co odpada i umarło.
Jesień nawet wtedy gdy jest zamrażająca, jest czasem przepięknych możliwości, ciszy, która przychodzi tak szybko za zmierzchem, czas kiedy różne energie zgromadzone w nas fermentują swoim potencjałem, które stworzą eksplozję tak oszałamiającą kreatywnej podróży, wypływający czas pracy twórczej, którą rodzi wieczór, szaruga jesiennych deszczy, wiatrów, ziąbów i ból ten, który w Tobie wciąż się odzywa, a teraz jego głos jest najgłośniejszy, to coś co rani Cię mocno, co nie jest Twoim marzeniem, ani wyborem życia, zawsze w ciemnościach jesieni krzyczy najgłośniej.
Kochana to jest też czas, by poczuć swoją cielesność, rozmościć się w ciele, osadzić się w nim tak mocno, by móc skoczyć w głąb, by zbadać to co tam zostało, co tam jest. Co mocno z glebą się wymieszało, co jest mułem, który nie pozwala nam pójść dalej tylko trzyma w uwięzi. Jesień to piękno deszczów, zatrzymań, stopień ze sobą, uwolnienie tego, co zamiera, warto wtedy otulić się ciepłym kocem z kubkiem gorącego kakao, albo kojących herbat ziołowych, obdarzyć siebie czułością, usłyszeć, zanurzyć się w opowieści książkowe, niezwykłe, rozwijające, uczące, pokazujące nowy światy, ale też wysłuchać tej opowieści, która chce się wydobyć z nas, co chce się spełnić ? Co czeka na uwolnienie, przebaczenie ? Co chce wyskoczyć z Twojego serca i spełniać się swoją barwą, zrealizować ? To jest właśnie ten czas, kiedy marzenia, które w nas zamieszkują, chcą się wykopać z brzucha do świata, serce pragnie oczyszczenia, a za oknem czerń, która ciągnie nas do swego głosu mocniej i mocniej. W spiżarni Twojej duszy, Twego ciała mieszka ta siła, która otworzy słój z przetworami, byś wreszcie posmakowała swoich pragnień, wolności. Coś może buczy pod wiekiem pokrywy, bulgocze całkiem już zepsute, zatrute, i chce wybuchnąć teraz, byś oczyściła się z trucizny bólu, która w Tobie mieszka. Uwalniaj wszystkie strachy, niemocy powiedz dzieje się spełnienie i zejdź w swoje podziemne korytarze, które pokażą Ci co jeszcze chce się z nich wydostać.
Dobrze jest też jesienią spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi, tak głęboko, by go zobaczyć, odnaleźć go pod soczewką mechanizacji, różnych przykryć, spłaszczenia. Jaki jest ten człowiek z którym mieszkam, który jest mi bliski, którego mijam na ulicy, którego nie lubię ? Czego pragnie ? Kiedy mu dobrze a kiedy zasłania się kolorem i co mu zalewa krew ?
Jesień to czas większej uważności takiej naturalnej, którą wymusza na nas rytm ziemi. Może właśnie tej jesieni odkryjesz jakąś ważną prawdę, gdy zanurzysz się w sobie, która czeka na Ciebie wiele lat, gdy dostrzeżesz to, co wewnątrz, w drugim człowieku. A przyjdą wiatry, zamiecie wielkie, co studzić będą ciała, a poruszać to, co bardzo głęboko jest ukryte, tak jakby chciały wymieść zupełnie, coś co wrosło już w nas, zabija. Wiatry mówią zawsze kocham. Cała jesień wilgotna i liściasta to nieustanna lekcja, by umieć puścić to, co chcemy zatrzymać, by przyjąć to, że wszystko umiera, odchodzi, zmienia się. Zycie jest ciągłym ruchem, umierania, zmian, dojrzewania, nieuchronności.
Jesień zakłada kresy naszych widzeń, dalej rozciąga mgłę, zapętla Cię do siebie coraz bardziej, chce zobaczyć co możesz, co musisz oddać jej. To jest pora stanięcia w okręgu własnych lęków i uwalnianie ich, właśnie przez to, że masz zawężone pole widzenia, widzisz tylko co najistotniejsze, co najbliżej, mrok, który prosi o wpuszczenie światła, nie bój się, zrób to. Domowy ogień świecy na straży Twojej grzeje, rozpala wewnątrz chęci, pewność, że zły czar pryska, a dobry duch z oswobodzenia ich w Tobie się śmieje.
W jesiennych deszczach, znowu w podróży się skryć, tworzyć światy małe i duże, uśmiechać się, stąpać po wilgotnej ziemi, która miękko przyjmuje mnie, przeplatać się z powietrzem mokrych drzew, mieć w nozdrzach smak jesieni taki cierpki lekko kwaśno, goździkowato słony, coś co rozgrzeje od środka mnie.
Można też zakochać się tej jesieni, przecudna jest, wszystkie kolory w trawnikach nasypałości się mienią, każdy liść opowiada inną jesieni część, jeszcze w tych liściach zatańczę wolna, niech zabiorą mnie, w kolejne tkane mglisto historie, niech z tego wiru uwalniają się. Więc zanurz się w liściach i wietrze, w sobie tej jesieni, tego czego nie chcesz. Zobacz gdzie jest Twój bezkres a gdzie kres.
Kamila Wojciechowicz
Fotografie parkowe Karolina Wojciechowska Dziękuję
Moja deszczowa fotografia pociągu